środa, 3 lutego 2016

Z) "o szpileczkach, ktore czule oplatają nagie stopy"

Wychodzę do biura. Jedwabna princeska leży jak trzeba. Lekkie szpileczki czule oplatają moje gołe stopy. Dzień pełen słońca, jak każdy ostatnimi czasy. Namalowałam kiedyś taki obraz, na którym słońce miało trapezową sukienkę i fioletowe szpileczki. A słońce to mężczyzna przecież, "du soleil".

W biurze wita mnie uśmiech pani Marii, szara kanapa, fioletowy dywan i szklany stół, służący mi za biurko do pracy. Dzięki szybie stale widzę czy mam czyste czubki butów albo czy lakier na paznokciach równo położony. Na szkle stoi już filiżanka w kolorze kości słoniowej ze złotym szlaczkiem z rodzinnego serwisu. Czas na poranną kawkę. Codzienny rytuał.  Błogosławiony rytuał. I wcale nie rutyna. Gdy człowiek się budzi, wie, co ma robić. Zna kierunek. Tak to wygląda od dwudziestu lat i jest to chyba najcenniejsza składowa mojego życia. Znany, ulubiony i zaczarowany rytm dnia. Prysznic, herbatka, kreacja, pierścionek i klik pilota do samochodu i już dłoń na klamce drzwi mojego gabinetu. Lilia lub irys w szklanym wazonie rozchylone w moją stronę. O! Dziś róża herbaciana.
I ja rozkwitam tutaj moją pasją. Naznaczam to miejsce swoim logo i swoim zapachem. A właściwie to Chanel 19`.
- Czy ta prezentacja jest już gotowa Zosiu?
- Tak, pani prezes. Przesłać mailem, czy podejść na omówienie – pyta Zosia, która właściwie zawsze jest przygotowana.
- Proszę najpierw przesłać mailem. Spotkamy się o dwunastej w sali konferencyjnej to porozmawiamy na ten temat.
- Przygotować resztę projektów?
- Na piętnastą poproszę. Mam wcześniej dwa ważne spotkania, do których pomożesz mi się przygotować.
- Jasne, jestem do dyspozycji.
No i super. Od dwu lat Zosia jest moją prawą ręką. Wcześniej była Marta, Łukasz i Robert. Rozeszli się a Łukasz jest dziś już TYLKO moim przyjacielem.
- Pani Mario, poproszę zamówić stolik dla czterech osób na wieczór. Spotykam się z rodzicami na kolacji.
- A gdzie chcecie państwo jeść?
- Kuchnia śródziemnomorska. Proszę zaproponować jakieś miejsce. I proszę sprawdzić czy moja biała, długa sukienka z odkrytymi plecami jest gotowa. Myślę, że tak, ale proszę się upewnić.
- Jest w pralni? – Maria zdaje się nie rozumieć.
- Nie, w domu, ale dawno jej nie ubierałam i nie wiem, czy nadaje się do włożenia na dzisiejszy wieczór.
- Dobrze. A ile mam czasu, o której chciałaby pani zjeść kolację?
- Dziewiętnasta? Damy radę?
W garderobie jest belka a na niej wiszą grzecznie garsonki i sukienki do pracy, Dominuje kolor szary, brązowy i czarny a na lato biały i ecri. Jest też inna belka z pomysłami jak z bajki i wśród nich długa biała sukienka, która czeka na dzisiejszy wieczór.
Kolejny zwykły, niezwykły dzień się kończy. Kolejny, sierpniowy wtorek spokojnym wolnym krokiem idzie w noc. I ja razem z nim w rytm arii z Barona cygańskiego w mojej białej, długiej sukience i lekkich szpileczkach, które czule oplatają moje gołe stopy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz